Franciszek Świder – O życiu w czasie II Wojny Światowej

Filtruj

Znajdź archiwalia
Data02.08.2021

TRANSKRYPCJA:

Pan Franciszek wspomina:

Znaczy no miałem w ten czas osiem lat. Pamiętam wybuch wojny jak eskadry samolotów tutaj na tym naszym terenie, przez nasz teren, powietrzem oczywiście na wschód po sześć partii, znowuż siedem o takie były. Jeden jęk tylko słyszałem takie właśnie i pamiętam to „uuuu”. Nie było żadnych walk, tylko przeszli sobie spokojnie. A potem pamiętam jak byli Niemcy, bo nawet mieszkało u nas dwóch. Ja byłem na kasztanie i ciąłem kasztany. Spadłem na złą nogę, ale tych dwóch Niemców przyszli po mnie, jeden mnie wziął na ręce, przyniósł do domu, bo tato bardzo krzyczał z rozpaczy. I zawiózł mnie do lekarza niemieckiego i naprawili mi tę nogę. No i przywiózł do domu i po trzech dniach chodziłem. Pamiętam, że była kuchnia niemiecka, stała u nas na podwórzu. Oni wydawali tam te obiady, czy zupy czy coś tutaj  były. Dawali do takich pojemników i zabierali sobie tam  gdzieś gdzie wojsko się musiało zbierać to niemieckie i jedli. A i tutaj zostawała im zupa, to myśmy, takie dzieci większe, po piętnaście lat stały, mieliśmy bańki i tę zupę nam dawali. Jedliśmy, no bo to była w ten czas bieda. Ale pamiętam jak uciekali. To już w ten czas była troszkę wojna, bo i paliło się dwa budynki. Jeden Niemiec był okopany koło naszego domu drewnianego, ale dostał jakieś chyba jakieś rozporządzenie, jakieś zarządzenie i musiał iść, bo on nie szedł tak szybko. A front mieli dwa kilometry stąd, o na górce takiej tam. Pucki się nazywał. I on został zastrzelony. Kawałeczek doszedł tak na polu na górkę i został zastrzelony. Już go Sowieci tam widocznie musieli przez lornetę go ściągnąć. Tata i siostra moja poszły ukosić trawę tak dalej, trzysta metrów od domu. Krowom, bo krowy były schowane w ten czas w takich zaroślach, w malinach takich wysokich i koniach. A z domu my wszystko wyprowadzili, bo ten. Podeszli z tym przyszły pod dom, a tam spadło dwa pociski ogromne. Leje zostały takie tylko po tych pociskach. Ale jak przyszli na podwórze, musieli Ruscy ich zobaczyć, myśleli może, że to złodziej, nie rozpoznali czy to cywile może, nie wiadomo. I spadł pocisk na podwórzu. Wszystkie szyby wyleciały. A w  środku, bo myśmy się wyprowadzili i byliśmy u sąsiada w piwnicy w ten czas jak ten front już przechodził tu na naszym terenie. W piwnicy siedzieliśmy. A było wszystko wyniesione z powodu tego, że zawsze tata mówił: „Trza wynieść, bo może dom się spalić albo co, a tak, to rzeczy zostaną”. W ten czas no jak oni byli na podwórzu, ale weszli do środka, a te pociski w międzyczasie padły na podwórzu. Wyleciały okna. I tam siostra powynosiła o taka miska…(…) się nazywała do pieczenia w niej kiedyś piekło się chleb. No to jeszcze takie coś pamiętam z tego. No pamiętam jak miałem dwa…(…) Ciała leżały w rowie Niemców, ale ktoś ich rozebrał z ubrania, to pamiętam jak dziś. Mieli białe kalesony, koszulę, jakąś podwłóczkę to pamiętam, bliskołbym widziałem. Jeszcze jeden tu no to ten co tu zginął. A jeszcze chodziłem tu…(…) ten Sitek się nazywał. Ojciec ze synem schowali się w wąwozie. Ten wąwóz miał tam jakieś dwa i pół metra wysokości, taka droga polna, wąwóz. I tam się schowali, ale założyli widać ten, bo tam koło nich spadł nich pocisk i rozerwał ten. W tym dniu nie było tam żadnych pogrzebów, nic, tylko lamenty wielkie i tak dalej. Tak, a i u nas jak uciekali Niemcy, zabrali nam konia. Trza było za Niemców oddać dziesięć sztuk prosiąt, żeby zabić sobie tucznika, takie zezwolenie było. To wiem, że dziesięć prosiąt tata chował, gdzieś tam odwoził, no do Rzeszowa te prosięta. I oni musieli mieć tuczarnie czy coś tego, no ja nie wiem tego, ja  wiem, że on… A konia zabrali nam i …(…) tu sąsiada bo ciągli działa, działka te konie. Zaprzęgli do działek i ciągli. To, to widziałem. I jechali takimi trochę polnymi drogami, a przeważnie ulicą Krakowską w stronę zachodu. Pamiętam jak jakieś walki były koło Dębicy. Koło Dębicy duże walki. To trwało tam ze trzy tygodnie. Tam mieli Niemcy prawdopodobnie - tak z opowiadania słyszałem - jakieś bunkry wybudowane takie, że trza było jakiś ciężkich dział, żeby przebić tam tych pocisków takich mieli do chowania się w czasie frontu. Ale tutaj u nas ten front szybko przeszedł, szybko uciekli. Siedzieli my w piwnicy jak mówiłem. I tam w tej piwnicy na nas spadł pocisk. Przebił koniczynę miał gość na strychu, co już miał tam paszę dla bydła. To był trzydzieści centymetrów tej koniczyny. Przebił, po wałach, bo to dom drewniany i pochuloł tam już było słychać jak uderzył o jedną ścianę o drugą i nie wybuchł. Ale to na drugi dzień tam z tego, tej piwnicy wyprowadzilimy się i poszlimy do  posła. Kilometr dalej tam tako była większa piwnica i tam my siedzieli. A jak Ruscy przyszli tam wzięli ten pocisk i gdzieś tam w piach czy na wolnych przestrzeniach rozbroili.

No z rodziną musieliśmy się już w czasie frontu jak front cały czas przecież tu u nas na tym terenie nie było wojny. Po prostu ja nie pamiętam, że była wojna. Ale rodzina jak z piwnicy tutaj u nas spadł pocisk na piwnicę, niewybuch, to wielkie szczęście, to myśmy się przeprowadzili kilometr stąd do dużej takiej, budynku dużego i tam była duża piwnica i tam nas było około trzydzieści do czterdzieści osób z dziećmi oczywiście. Tam no brat był, to był starszy o dziesięć lat ode mnie, ale został zabrany do Niemiec na jakieś prace i przebywał w Niemczech, ale mówił, że mu tam dobrze było, że się nikt nad nim nie znęcał. Po prostu ten właściciel niemiecki to był rolnik. Miał duże gospodarstwo pięćdziesięciohektarowe, opowiadał mi. A on był po prostu tam takim jakby gospodarzem w tych Niemczech. I było oprócz niego troje Polaków tam. Kobieta i dwóch mężczyzn, którzy tam tę gospodarkę obsługiwali, a on się zajmował handlem mleka, serów o tam takie mu tam...(…) to mi opowiadał. I proponowali mu, żeby się, bo dużo kolegów przejeżdżało do Stanów Zjednoczonych, żeby pojechał. Dwóch jego kolegów pojechało do Stanów Zjednoczonych, a on nie, bo do Polski przyjechał. I po wojnie zaraz wyjechał na ziemie tam odzyskane,  tam jak się wojna zakończyła tak,  pojechał no i tam się osiedlił, skończył Szkołę Leśniczo ł i był leśniczym. Ale już teraz nie żyje. Tak ten front pamiętam. Nie był to duży jakiś front. Tylko tyle, że tak z opowiadania pamiętam, jak koło Dębicy się zatrzymali, jakieś trzy tygodnie tam był bardzo duży front. Bardzo duże były zniszczenia. Niemcy tam mieli jakieś bardzo silne okopy jakieś. Tak z opowiadania jak starsi ludzie opowiadali.

 

 

OPIS NAGRANIA:

Tytuł: Franciszek Świder – O życiu w czasie II Wojnie Światowej

Realizacja nagrania i prowadzenie rozmowy: Marcin Bąk

Miejsce realizacji nagrania: Rzeszów, Osiedle Przybyszówka

Data realizacji nagrania: 28.09.2018

Pozostałe z kolekcji

Franciszek Świder – O swoim dzieciństwie, pracy na WSK i emeryturze

19.08.2021
Zobacz więcej