Maria Wołoszyn – O ukrywaniu Żyda w czasie wojny i smakach dzieciństwa [I poł. XX w.]

Filtruj

Znajdź archiwalia
Data03.06.2020

TRANSKRYPCJA:

Maria Wołoszyn wspomina:

Jeszcze przed wojną światową, to prawdopodobnie, że miał tu Żyd karczmę i to tu było. I sklep miał i ta karczma była. Pijaków było dużo, ale więcej Polacy pili niż Ukraińcy. Ale też pili. Brody mieli [ Żydzi]. Był taki Sieczka, pamiętam nazwisko. Był jakiś Mosiek…(…) Sieczka był mały, to nosił mleko. Do nas przychodził po mleko, a mama sprzedawała mleko, to… Dziesięciolitrową kankę biedny miał taki szczupły, niewysoki. O, co mogę powiedzieć, mogę powiedzieć; od listopada do marca tata przechowywał Żyda. No to w ’41/2 roku w listopadzie przyszedł do nas taki znajomy taty Żyd, jakiś Mosiek wiem, że był, a jakie nazwisko, to ja nie wiem. Żydówkę to pamiętam taką starą Siperową. Ona nosiła bułki do nas, mama nam kupowała te bułki. A ten co był, to miał na imię, czy to było nazwisko czy imię, wiem że Mosiek miał nazwisko. Gdzie ukrywał? Była cała taka była stodoła duża. Jeszcze dziś stoi ta stodoła, wielka. Było całe pełne…(…) siana, bo było 5 krów tu i 2 konie, to trza było wyżywić przez zimę, nim poszło na wiosnę późną paść się. A co zrobił? Tata wiedział, że to grozi śmierć…(…) Myśmy pomagali, jeszcze Janek pomagał mój brat, ten co nie żyje, najstarszy. Wykopalimy w tym sianie tako wielko jamę, tak, że on se mógł siedzieć w tej jamie i spać. W dzień on se tam siedział, a w nocy, o tak już jak chłopy do nas miały przychodzić chłopy, bo to była polityka. Były takie, co to nawet pisać czytać… ile było analfabetów! Tego Żyda to tak: listopad, grudzień, styczeń, luty, koło połowy marca. I trza było go żywić. To co mama gotowała i on kiedyś się brzydził i świńskich i słoniny czy czegoś maściło się, nie? Bo tak było. Żeby ino było to zjadł. Śniadanie, to tam było masło, był ser, było mleko. To tam mu tata to śniadanie zaniósł. Zawsze mama na rano gotowała kawę – kawę zbożową. Jak ugotowała, my jedli, to i jemu zeniesła. Na obiad gotowała mama przeważnie zupy, kapusty, pierogi my gotowali, różne takie jarskie rzeczy na wsi. Kulasza. Jak moje wnuki lubiały tę kulaszę jeszcze, kazały mi gotować, nie powiem. Kulasza, mama ugotowała kulaszę, ja lubiałam bardzo na jagłach na prośny kaszy i to było zasypane pszenną mąką, to jo lubiałam tę kaszę. Mama lubiała ją gotowac, bo ona była łatwa do gotowania. W środek przyszło masełko, zawsze zrobiła masełko, dołeczek, dołeczek, masełko. Maczało się kulaszę masełkiem i popijało się mlekiem - gotowanym mlekiem. Starsi lubieli maślankę, a dzieci lubiały mleko. Bardzo dobra była. Lubieli my z tej jaglanej kaszy. Ja już potem dzieciom nie gotowałam. Obiad. Gdzie on by tam Żyd powąchał kapustę słoniną pomaszczoną. Mama gotowała kapustę no, kapustę jak na wsi. Smażyła słoninki i zasmażyła cebulką i omaściła i to się jadło z kartoflami. No to i to jemu zaniósł tata tak samo. Do tego była jeszcze jakaś kasza na sypko czy jakieś pierogi, o takie rzeczy. A jak nie, to była ta sama kapusta i te ziemniaki. I to, to samo to jadł. Nie było tylko żeby nie jadł. To jak nas było 8 dzieci, to tylko ja wiedziałam o Żydzie, że u nas jest i najstarszy brat. Nie wolno było wiedzieć i to, co rodzice rozmawiali między sobą nie było wolno wiedzieć. To były takie czasy. I co, ludzie, Żydy roznosiły gdzieś jakieś rzeczy, ten się pochwalił, że ten temu przyniósł, ten temu przyniósł, a u nas nic. Mama była zawsze taka bogobojna, że mówiły, że gdy wygnany biedny człowiek, to trza mu daś jeść. Mama taka była, wierzaca, że głodnego trzeba nakarmić. No i tata mówi tak: „Wiesz co, Mosiek, jak żeś co zostawił w swojej kamienicy, to byś przyniósł. Nawet żeby na te poduszkę jakąś poszew czy coś, bo jedno i to samo śpisz, to nie dobrze jest, to brudno. A przy tym jak byś mógł, to jak by ci się coś dało, to przynieś co ino, bo ja cię za darmo trzymam i pod strachem”. „No – mówi [Żyd ] – dobrze”. „ Jak masz tam co, bo jak nie masz, jak żeś nie schował, to nie będziesz miał nic”. Poszedł, no i przyszedł i mówi tak: „ Proszę pana, rozebrane, nie ma nic. Nawet meble pozabierane. Nie ma w domu nic”. A miał kamienicę przy rynku i miał sklep. No i nic nie przyniósł. Tata mówi tak – tu już dosłuchy tetę dochodzą, gazety czyta. Tata był ciekawy zawsze, te gazety czytał czy książki tym chłopom tam, czytał, opowiadał – mówi: „wiesz co, ja cię już nie będę trzymał, bo już jest przypadek niedaleko Leżajska, słychać, że zostały wybite i Polacy cała rodzina i rodzina cała wybita z dziećmi. Ja Cię już nie będę trzymał. A – mówi – wiesz, że do mnie chłopy chodzą”.  Ale nikt nie wiedział, nic. Dał mu wypowiedzenie żeby poszedł, bo się tata boi już i mówi: „siano już opada i cię  jeszcze przydusi to siano z góry”. Na początku listopada takie zmarznięte dwie przyszły dziewczynki. Boże, jak prosiło to to się bidne, żeby im choć dać jeść i zagrzać. Mama dała też. Akuratnie przyszły rano zmarznięte i myśmy jedli śniadanie i mama im dała to śniadanie, tę kawę i ten chleb, choć to był w żarach ciężko upracowany ten chleb był. Te Żydówki tak, zjadły to śniadanie i mama im kazała pójść. I prawdopodobnie, mówili ludzie, że zaraz tam było takie paświsko, co się krowy pasły, tam była tako chruścina rosła i w tej chruścinie takie były śtypry i one w tych śtyprach umarzły.

 

OPIS NAGRANIA:

Tytuł: Maria Wołoszyn – O ukrywaniu Żyda w czasie wojny i smakach dzieciństwa [I poł. XX w.]

Realizacja nagrania i prowadzenie rozmowy: Tomasz Kosiek

Miejsce realizacji nagrania: Dąbrówka

Data realizacji nagrania: 03.04.2019

Pozostałe z kolekcji

Maria Wołoszyn – O rozrywkach w młodości [I poł. XX w.]

03.06.2020
Zobacz więcej

Maria Wołoszyn – O flisakach z Ulanowa i okolic

03.06.2020
Zobacz więcej

Maria Wołoszyn – O Ukraińcach żyjących w Dąbrówce i okolicznych wsiach

03.06.2020
Zobacz więcej

Maria Wołoszyn – Wspomnienia szkolne [I poł. XX w.]

03.06.2020
Zobacz więcej