Tomasz Pityński – O swojej działalności w Bractwie Flisackim pw. Św. Barbary w Ulanowie

Filtruj

Znajdź archiwalia
Data27.08.2020

TRANSKRYPCJA:

Pan Tomasz Pityński wspomina:

Pochodzę z rodziny, w której, w której no dziadkowie pływali, flisowali, ojciec no i ja teraz działam w Bractwie Flisackim. Flisak no to zawód, to się kojarzy flis przedwojenny, to z zawodem z zarobkowaniem, ze spławem drzewa, głównie ze spławem drzewa. A z takich historii jeszcze wcześniejszych, no to też spław innych towarów niekoniecznie tratwą, szkutami, galarami, ale to już było przekazywane w okresie przedwojennym, no to nie było już spławów galarami. Myślę, że to kolej wyparła. Natomiast drzewo budulec był spławiany do wybuchu wojny zarobkowo, zawodowo i później po wojnie z tego co opowiadał mi dziadek, ojciec, były pobudowane po wojnie tartaki w Leżajsku w Rozwadowie i spławiali drzewo z bindugi w Tyrawie Solnej i okolic Sieniawy z tamtych składów. Czym był powojenny? No był mniejszy flis na Sanie, tafle to 140 - 150 kubików drzewa w ruchu. Wiślany czyli spinane tratwy, spinane na Wiśle, to od 300 – 500 kubików. Zupełnie inna jazda. Porównując do tego obecnie, to to już jest turystyka w ogóle nie da się tego zderzyć z rzeczywistością z tamtą rzeczywistością. Można tylko, no próbować odzwierciedlić, albo pokazać, no mechanizmy jakie działały, jak była zbudowana tratwa. I to też niekoniecznie cała, bo były na tamtych, były przedbuchta, przedgłowie, przedcol i to się składało z kilku tafli, to niebyło 4 - 5 tafelek i to jest tratwa, tylko w pasie było 15 - 17 tafli drzewa. No żeby chcieć odzwierciedlić rzeczywistość, no to, to żeby zbudować rzeczywistą tratwę i pokazać jak to wyglądało, to idą potężne koszty, nie? Bo to ze względu nawet na ilość drzewa, która się tam znajduje. Druga rzecz jest jeszcze taka, że no zaniechano regulacji rzek. Dzisiaj się by nie dało chyba, tak myślę, płynąć taką ilością drzewa. Przynajmniej na Sanie i na pewnym odcinku Wisły w związku z tym nie ma wody, nie ma takiej, nie ma takich, takich …(…) żeby po prostu sobie pozwolić na takie płynięcie. A to, co w tej chwili, no to na zawód raczej nie wróci. Gdzieś tam w świecie jest jeszcze uprawiany on z tego co wiem. Już nie w takiej formie jak było to u nas robione, ale chyba bodajże w Kanadzie spławiają też drzewo, ale no holowniki i też rzekami, nie? No a to, no to jest tratwa to i spław, to nie tylko to, czym się flisacy zajmowali jako ginący zawód czy… Można starać się nawiązywać, pokazywać jak to było, jednak no nie da się tego nijak zderzyć z rzeczywistością tamtą, nie? Czyli powojennego tego flisu. Też nie trwał długo. Myślę, że do końca lat 50. i przedwojennego. Myślę, że to dotyczy tego flisu przedwojennego i jeszcze wcześniej. Myślę, że jest dużo przekazów takich, które gdzieś są w Archiwach Uniwersytetu Jagiellońskiego, że na tym terenie się to odbywało. Spis inwentaryzacyjny portu w Krzeszowie z XVII w. są podawane wielkości szkutów, które tam były no i myślę, że to te zapisy i po prostu trwałość tego nawet ta trwałość powojenna myślę, że tym sobie zasłużył Ulanów i nie było w innej części na taką skalę to robione tak, jak tutaj. Ja nie pamiętam już tych czasów, których to było…(…)  tych czasów absolutnie nie. Mogę tylko powiedzieć jak to znam z przekazów ustnych. Był to zawód, do którego mógł przystąpić, myślę, każdy z tym, że no później była ta hierarchia czyli: podmajstrzego, przednika, retmana. No to z tymi rzeczami, to musiał ktoś wypływać, musiał się po prostu, myślę, do tego nadawać. Ja myślę, że tutaj też wychowanie, też no tutaj są dwie rzeki. I obcowanie z wodą akuratnie w takich miejscach w tamtych latach, no dawało większe szanse tym ludziom niż tym spoza rzeki, nie. Nawet jeżeli tu no się przesiedliły czy jakieś powinowactwa rodzinne, to tu na miejscu no myślę, że pływanie, znanie biegu rzeki, zmienność koryta rzeki, bo to się zmienia cały czas, prawda, to na pewno dawało jakieś większe szanse uprawiania tego zawodu niż nie bycie tu. Tak to z perspektywy czasu. No co jeszcze? Też zajęcie flisak to tak się mówi, że to jest osoba, która tam spławiała drzewo. Niekoniecznie się tylko tym zajmowali. Też z tym się wiązała umiejętność budowy łodzi, galarów. Niektórzy też szkutnictwo te lokalne tam są też jednostki, które charakteryzowały Ulanów, między innymi: ulanowska krypa tak zwana, retmanka i galar ulanowski. Te 3 jednostki też są w zapisach historycznych, nie? No jakieś prezenty na pewno były. No dowodem tego to jest kościół i ołtarz św. Barbary wota, które przywozili, prawda, z Gdańska, to tak. A czy to była długa rozłąka, to zależy. Nieraz się udało przepłynąć przy dobrym w stanie wody i jak to mówią przy śmigłej tratwie, udało się niektórym przepłynąć w 3 tygodnie do Gdańska. Myślę, że miesiąc to nie jest jakiś długi termin, długa rozłąka. Też pływanie ograniczały pory roku, czyli nie pływano już na późnej jesieni i też nie zaczynano pływania wczesną wiosną, bo zejścia lodu i tak dalej, nie? Przybory wody wiosenne też to ograniczały. Ja myślę, że jeżeli ktoś…(…) tam odprawił 7 rys czyli 7 - 8 razy był w Gdańsku, to, no to było wielkie szczęście dla niego. Ginące to jest w slangu, to są flisacy jak pływali na przykład z tych binduk tutaj u nas, prawda, gdzieś tam się kompletowało to drzewo…(…) czy z Sieniawy mieli swoje nazewnictwo miejsc, niekoniecznie było to na przykład miejsce pod Jarosławiem czy w Starym Mieście w Leżajsku. Miały po prostu inne nazwy a w tym momencie wyginęło to razem ze starymi retmanami, nie, przedwojennymi  co pływali. Retman no to po krótce kierownik całej tej ekipy, która płynęła na tratwie, czyli po nim drugi był przednik tak zwany. Czym przednik się zajmował? Najczęściej no prawa ręka retmana, sondowanie wody czyli retman przy małym stanie wody płynął przed tratwą niejednokrotnie tą wodę odznaczając, nie? No i to tak w naszym slangu się płynęło na „wesołego” lub „złamanego”, nie? Czyli wkładał kijki „wesoły” to był kij niezłamany, kawałek wierzby, koronki takiej z liśćmi, a „złamany” czyli tam nie ma wody. Podmajstrzy - ktoś kto się zajmował tam jakimiś zakupami, gotowaniem. A reszta tam obsada, która była no to flisak wykonywał te polecenia na tratwie, które wykonywał retman. Retman był odpowiedzialny za wszystko i za bezpieczeństwo i za kierowanie tym i za wydawanie komend. Nie kierowało się tylko samymi drygawkami, tylko używało się też tych hamulców - śryków do kierowania także, nie? Ja myślę, że to zależało w tamtych latach gdzie był popyt, gdzie spławiano dużo drzewa. Ja myślę sobie, że to było na takiej zasadzie, że no z tych rodzin, w których byli retmani, no to siłą rzeczy mężczyźni młodzi chodzili z ojcami, nie? No a tam gdzie nie było, ktoś musiał z kimś to zacząć jako przygodę. Myślę sobie, że to jak ktoś tam sobie zaczął nie mając, że tak ujmę nikogo znajomego, to miał wielkie szczęście w tym, że go zabrali, że popłynął. Nie myślę żeby były to zamknięte jakieś środowiska, które pływały, ale na pewno woleli mieć kogoś kto się nad wodą wychował, kto obcował z rzeką niż przysłowiowego fryca. Z tych opowiadań, które ja pamiętam jak podpytywałem mojego dziadzia, to za ryze do Gdańska było wtedy około 400 zł. 400 zł. Nauczyciel zarabiał 120, o tak powiem. Czyli mówił, że jak dziadek opowiadał no dało się, jak był dobry układ ja mówię jak tam był parę razy w ciągu sezonu, to dało się żyć przez cały rok za te pieniądze. Jeśli chodzi o te obchody, to ja nie rozmawiałem z moim dziadkiem na ten temat. Natomiast miałem kiedyś w swoich rękach księgę rozchodów i przychodów, tą historyczną i tam były opisy wydatków na dzień św. Barbary. Także na pewno było to robione z pompą. Co do tego jak to się odbywało oprócz tych obchodów kościelnych, nie wiem. Po prostu nie wiem, nie interesowałem się tym aż tak głęboko. Ja myślę, że to trzeba by było sobie sięgnąć właśnie do ksiąg Bractwa pod wezwaniem św. Barbary. To było bractwo czysto kościelne, które skupiało społeczność Ulanowa między innymi osoby, które się zajmowały flisem, tym zawodem i w historii tego bractwa były okresy, w których ono no na jakiś czas zamierało, przestawało działać. I ta reaktywacja, która jest teraz, ona miała już wcześniej w historii miejsce. To nie jest po prostu w czasie gdy ten zawód był uprawiany tez były okresy, w których jak gdyby to przez jakiś czas nie istniało. W sensie bractwa natomiast ta reaktywacja ostatnia to był dziewięćdziesiąty bodajże trzeci rok, gdzie pierwszy raz wypłynęła tratwa do Gdańska i gdzie po tym zostało bractwo w sensie takim, że stowarzyszenia i rozwoju tego, bo gdzieś tam jeszcze wcześniej nie jako bractwo, ale tam był taki nakręcany film o flisakach.Llata koniec 60. 70. Lata. Dokładnie nie pamiętam. Oglądałem ten film i znam tych ludzi po prostu. Znałem ich jak żyli. To był Sylwester Nachajski, Bronisław Witkiewicz, Bryła. Były po prostu nie próby reaktywacji, ale ktoś się zajmował po prostu uwiecznieniem tego, bo mówię, to już po wojnie ostatnie, myślę, miedzy pięćdziesiąty a sześćdziesiątym rokiem, to przestało istnieć jako zawód. Oczywiście zostały pewne tradycje w Ulanowie, które przy tratwach, przy flisie i spławianiu drzewa te zajęcia istniały. To było tak: rybołówstwo, koszykarstwo z tego czego oprócz flisowania z czego po prostu się utrzymywali z czego były pieniądze, nie? Koszykarstwo, szkutnictwo siłą rzeczy dlatego, że bez tego nie dało się złapać ryb. Trzeba było zbudować łódź, jak się miało pole po drugiej stronie rzeki, to trzeba było do niego dopłynąć, a nie jeździć promem czy przez most. Znaczy działa jeszcze takie stowarzyszenie Towarzystwo Żeglugi Rzecznej „Cypel”. Ono nie kultywuje flisackich tradycji w tym sensie, w którym robi to bractwo, ale zajmowało się szkutnictwem i myślę, że to powstało w 2000 roku i tez ma takie swoje tradycje związane z rzeką z organizowaniem a szczególnie z tym, że przybliżają obcowanie z rzeką osobom spoza Ulanowa: kajaki jakieś, spływy galarowe. Na początku a bractwo przejęło to na większą skalę. Mieczysław Pityński już nie żyje – kuzyn, a Wincenty Pityński to jest mój stryj. Mieszka nawet ze mną. Jest najstarszym chyba dzisiaj, najstarszym członkiem bractwa jest właśnie nieprzerwalnym ogniwem, bez którego nie byłoby UNESCO. Jest ogniwem, który łączy zawodowe flisactwo z flisactwem teraźniejszym czyli stowarzyszeniem. No 92 lata skończył. Jest to niespotykana przygoda, to jest oglądanie rzeki z zupełnie innej perspektywy. Z perspektywy dryfowania w wystrzale przyrody, lata. To jest coś pięknego.

 

 

OPIS NAGRANIA:

Tytuł: Tomasz Pityński – O swojej działalności w Bractwie Flisackim pw. Św. Barbary w Ulanowie

Realizacja nagrania i prowadzenie rozmowy: Julia Stępniak

Miejsce realizacji nagrania: Ulanów

Data realizacji nagrania: 3 kwietnia 2019

Pozostałe z kolekcji

Tomasz Pityński – O przechowywaniu Żydów w czasie II wojny światowej

18.08.2020
Zobacz więcej